www.LOMIANKI.INFO – LOMIANKOWSKI INFORMATOR SPOŁECZNO-KULTURALNY

www.LOMIANKI.INFO
ŁOMIANKOWSKI INFORMATOR SPOŁECZNO-BIZNESOWY

Dni krwi i chwały

Mówienie w Łomiankach o patriotyzmie nie było nigdy czczą gadaniną. Nasi mieszkańcy daniną krwi w wojnie obronnej 1939 r., potem, podczas mroków okupacji, i na koniec w powstańczym zrywie 1944 r. dali dowód swej miłości ojczyzny i poświęcenia w obronie jej niepodległości. O ich chwalebnych czynach świadczą stawiane pomniki, nazwy ulic i okolicznościowe uroczystości w jakich uczestniczymy. Czas nieubłaganie wykrusza tych, którzy przeżyli i tych, którzy tylko pamiętają, dlatego ich głos jest tak ważny, gdy o tym mówią sami, bowiem już niedługo o wydarzeniach tamtych dni będzie można tylko przeczytać. A na pytania, które chciałoby się zadać, nie będzie komu odpowiedzieć.
W nocy z 2 na 3 września 1944 r. 80-osobowy oddział szturmowy Grupy Kampinos rozgromił 2 bataliony piechoty i baterię artylerii kolaborujących z Niemcami wojsk „Rosyjskiej Wyzwoleńczej Narodowej Armii”.
Swoimi wspomnieniami z walki dzieli się z nami jeden z niewielu żyjących jeszcze uczestników bitwy o Truskaw, żołnierz AK Tomasz Łaszkiewicz. Jako uzupełnienie chwilami dość drastycznej relacji z pola bitwy cytowane będą także fragmenty niemieckich raportów z książki T. Sawickiego: „Rozkaz zdławić powstanie”.

Redakcja

Truskaw

Powstanie warszawskie, to historia tragicznych zdarzeń pełnych męstwa i poświęcenia ludzi bez względu na straty. Niewiele było akcji możliwych do zakwalifikowania jako udane. Raz tylko przyszedł z dalekich kresów skromny człowiek, któremu prawie wszystko się na wojnie udawało. Jego przemyślane działania zawsze były nastawione na unikanie niepotrzebnych walk i wygrywanie ich, gdy były konieczne.
Porucznik „Góra-Dolina” – Adolf Pilch – był komandosem zrzuconym z Anglii. Niektóre z przeprowadzonych przez niego akcji były zaskakująco udane i przynosiły skutki nie do przecenienia. Do dowodzonej wtedy przez „Dolinę” Grupy Kampinos AK przyszła z miasta Kompania Lotnicza. W początkach powstania poniosła ona znaczne straty. Tu w Kampinosie została Kompanią Specjalną Grupy. Wtedy to „zasililiśmy” ten oddział my – harcerze bielańscy, pełni swojego nastoletniego „doświadczenia” wyniesionego ze… szkoły.
W lesie prawie tragicznie zaczęło się nasze doświadczenie bojowe. Po walce pod wsią Sowia Wola przybyło nas… na nowym cmentarzyku we wsi Wiersze. Zaczęliśmy także dowozić jedzenie naszym rannym do szpitalika Grupy w sąsiedniej wsi Krogulec.
Kiedy tak leczyliśmy ranny poderwała nas „na alarm” strzelanina koło naszej pobliskiej placówki „pod krzyżem” na południe od Wierszy. Po dotarciu na miejsce okazało się, że jest już cicho. Nawet trupy własowców, którzy zaatakowali placówkę, były prawie dokładnie obszabrowane. Na jednym zostały spodnie, a na drugim koszula. Gacie jakoś widocznie nie wchodziły w rachubę. Bieda u nas była tak tęga, że i spodnie, i koszula się przydały. Po powrocie do kwatery chłopaki zrobili pranie. „Kry” przymierzył portki – nie pasowały, więc wziął je „Brązowy”, a koszulę z powodzeniem założył „Sewer”.
Sięgnijmy do źródeł niemieckich:
„Przerzucony w rejon Puszczy Kampinoskiej pułk szturmowy RONA (byłej brygady Kamińskiego) przystąpił do „akcji oczyszczającej”. Na razie jej wynikiem było złapanie w okolicznych wsiach 400 ludzi zdolnych do noszenia broni”.
Od strony wsi Pociecha nagle przewaliła się wybuchami nowa strzelanina i nad Wiersze zaczęły nadlatywać pociski dział. Okazało się, że ci sami własowcy, którzy atakowali placówkę „pod krzyżem”, nie tylko penetrują południowy skraju lasu, ale ruszyli do ataku na naszą wieś Pociecha. Trzeba było to zlikwidować Pan porucznik do dowództwa. Zbiórka, przegląd broni i rozkaz: – Poprzetrącani w poprzedniej bitwie pod Sowią Wolą na lewe skrzydło. Ja też! Rozumiem, że „Toni” z przestrzeloną ręką, ale ja? Po kontuzji odniesionej w wyniku wybuchu granatu zostały mi tylko czerwone oczy, szum w uszach i krew w gębie. A tego przecież nie widać! W prawo zwrot i oddział wolno wychodzi z kwatery. Trochę zamieszania, ktoś wraca po chlebak, ktoś coś poprawia. Pan porucznik zatrzymał się w przejściu i sprawdza swoje wojsko. Popatrzył na moje czerwone oczy, zła-pał za ramię i… nic nie powiedział.
W środku wsi, przy drodze do lasu, usiedliśmy czekając na furmanki – podwody. Z boku, cichutko, pojawił się nasz kapelan nazywany przez nas ministrantów „Gramofonem” (miał piskliwy głos). Zagadał do nas, dziwnie jak na niego poważnie. Podniósł krzyżyk i w słowach modlitwy rozróżniłem mroźne słowa: „in articulo moris”… O jej! Ucichły nasze rozmowy. On już wiedział, gdzie idziemy, my jeszcze nie…
O zmierzchu na telepiących się furmankach minęliśmy znany sprzed wojny cmentarz powstańców z 1963 r. w Zaborowie. Dookoła odzywały się pojedyncze serie i strzały placówek niemieckich dodających sobie odwagi. Wraz z zapadającym zmrokiem było ich coraz więcej. Zostawiamy furmanki i dalej idziemy piechotą przez czarny las. Przerzedzające się zarośla ukazują łyse poletka i budyneczki wsi. To tam idziemy. Na obsadzoną przez nieprzyjaciela wieś, z której wychodziły na nas ataki. Zaczyna się napięcie, głębszy oddech, trzaskanie zamkami – granaty bliżej… Całością dowodzi porucznik „Dolina”. Hasło, które mamy wrzeszczeć, żebyśmy się sami nie powystrzelali – „sobota”…
Szereg najeżonych, połyskujących bronią chłopców możliwie cicho wsuwa się w prawo, w mokry rów. Obchodzimy wieś od południa. Po lewej stronie majaczą ciemne zarysy budynków i jaśniejące pasy okopów. Cisza! Tam są ONI. W oddali od strony Lipkowa słychać czasem pojedyncze serie z broni maszynowej. U nas cisza. Krzakami, przez jakieś młodniaki, zatrzymując się i nasłuchując, dochodzimy wreszcie do skraju wsi przy rozwidleniu dróg. Nic! Nikogo nie ma. Każdy wie jak ma iść. Dowództwo znalazło jakiegoś chłopa, ale nic się właściwie nie dowiedziało. Ostrożnie, w napięciu, gotowi do strzelania, pod ścianami płotów i opłotków skradamy się i dalej nic!

Ciąg dalszy wspomnień w następnym numerze

Tomasz Łukaszewicz

Dni krwi i chwały

KOMENTARZE UŻYTKOWNIKÓW LOMIANKI.INFO

Komentarze zamieszczane na portalu są opinią użytkowników.

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *