Koleje losu się nie spóźniają...
2014-11-09
KOMENTARZE: 0
Niektórzy uważają, że Łomianki to sypialnia
Warszawy, że w zasadzie to już Warszawa.
Spotykając się z lokalnymi artystami przekonuję
się jak bardzo nie zgadzam się z tą opinią, bo
przebywając z nimi czuję silną tożsamość z miejscem.
Niedawno na Facebooku przeczytałam dyskusję
o przyłączeniu Łomianek do Warszawy, co miałoby
mieć dla nas zbawienny wpływ, polepszyłaby się
komunikacja, mielibyśmy lepsze chodniki itp.
Głosy przeciwne skupiały się na tym jak ważne jest
samostanowienie i odrębność, które nie wyklucza
przecież partnerskich relacji z sąsiadującą z nami
stolicą. W tej dygresji odbiegłam, choć tylko pozornie,
od mojego dzisiejszego rozmówcy.
Spotkanie właśnie z nim po raz kolejny uświadomiło
mi wartość życia w małej, lokalnej społeczności.
Kazimierz Peczyński, artysta cichy i jakby wycofany, a jednocześnie spostrzegawczy komentator codzienności,
zjawisk bardziej i mniej ważnych. Grą słów oraz dłutem pokazuje świat i człowieka ze wszystkimi wadami i zaletami.
Jego dom i ogród jest wizytówką twórczości. Na schodach, ścianach, na trawniku spotkamy świątki, kapliczki czy formowane z korzeni
stwory. Ale to nie wszystko. Pan Kazimierz jest poetą, aforystą, twórcą około tysiąca fraszek, które wydał w siedmiu tomikach.
Parafrazując zawołanie Piotra Skrzyneckiego, apeluję do czytelników Łomianki.info: kochajcie lokalnych artystów, bo są bliżej nas.
Zapraszam na spotkanie z Kazimierzem Peczyńskim.
Sylwia Maksim-Wójcicka: Jest pan artystą.
Kazimierz Peczyński: Staram się, ale to nie zawsze wychodzi.
To trudne, bo trzeba mieć wiele umiejętności,
a sama wyobraźnia nie zawsze wystarczy. Chodzi
o zmaterializowanie tego, co dostrzegamy dookoła za
pomocą słowa czy rzeźby.
SWW: A więc poeta czy rzeźbiarz?
KP: Najpierw była rzeźba, a potem dopiero – przez przypadek
– słowo. Bardziej wyrażam siebie poprzez rzeźbę,
ale chcę również rozwijać działalność literacką.
SMW: Zawodowo pracował pan inaczej?
KP: Przez całe życie byłem mechanikiem precyzyjnym,
który z racji zawodu musi mieć cierpliwość i ręce prawie
chirurga. I to mi pomogło. Poza tym miałem ciągły kontakt
z naturą, bo urodziłem się na wsi, sam strugałem
sobie zabawki z kawałków drewna czy z korzeni. Kiedy
skończył się etap pracy i przyszła emerytura musiałem
coś ze sobą zrobić, żeby nie zgorzknieć, żeby mieć
kontakt z ludźmi. Lata mijały i wreszcie wyszła ze mnie
chęć tworzenia. Bo jeśli coś nie jest w człowieku głęboko
ukryte, to łatwiej wyciągnąć to na wierzch.
SMW: Kiedy przyszły słowa?
KP: To był zupełny przypadek. Kiedy kilka lat temu po
zakończeniu jednej z wystaw pakowałem swoje rzeźby,
w tej samej sali rozpoczynały się właśnie warsztaty literackie.
I tak zbierając swoje prace przysłuchiwałem się
rozmowom o wierszach przyniesionych przez uczestników
spotkania. Okazało się, że każdy mógł brać udział
w czymś takim, trzeba tylko przyjść z własnymi utworami.
Ja wtedy nie miałem jeszcze żadnego. Nie dawało
mi to spokoju, napisałem więc dwa wiersze i poddałem
się krytyce na warsztatach. Nie było to przyjemne, bo
wszyscy głośno komentowali moje słowa i ostatecznie
z całego wiersza zostawiono tylko kilka wersów
(śmiech). No ale nie odpuściłem. Na kolejnych spotkaniach
było już trochę lepiej, bo uczyłem się od innych,
chłonąłem to co mówili zawodowi literaci, a także pozostali
uczestnicy. A że wcześniej wykreślili z moich propozycji
większość tekstu, postanowiłem pisać krótkie
formy, czyli fraszki. I tak mi zostało. Lubiłem też czytać
w „Przekroju” myśli Stanisława Jerzego Leca, spróbowałem
więc aforyzmów.
SMW: Miał pan kilka wystaw w Łomiankach, ostatnio
także spotkania poświęcone twórczości literackiej.
Na takie wydarzenia nie przychodzi wiele
osób. Dlaczego?
KP: Łomianki to trudne środowisko, często mało zainteresowane
kulturą. Na spotkania czy wystawy przychodzi
niewiele osób. Nie mam o to pretensji, bo może to
wynika z tego, że ludzie nie znają tutejszych artystów.
SMW: Jak to zmienić?
KP: Warto byłoby zorganizować miejsce, w którym artyści
mogliby tworzyć i pokazywać swoje prace na co
dzień. W zamian za umożliwienie wystawiania prac,
taka pracownia mogłaby
otrzymywać od nich, oczywiście
na wcześniej ustalonych
zasadach, rzeźby
lub obrazy i w ten sposób
budować stałą galerię lokalnych
artystów. Dzięki
temu my moglibyśmy pokazać
a nawet sprzedać
cześć naszych prac, a ludzie
by nas poznali i może
zainteresowaliby się naszą
twórczością.
SMW: Takie miejsce mogłoby też pełnić funkcję
edukacyjną. Już wyobrażam sobie spotkania pana
z młodymi ludźmi zainteresowanymi np. rzeźbą.
Czy sądzi pan, że inni artyści mieszkający w Łomiankach
chcieliby współtworzyć takie miejsce?
KP: Myślę, że tak, bo łatwiej się wtedy rozwijać, dzielić
doświadczeniami, a też podpatrywać techniki stosowane
przez innych. Ja np. często maluję swoje rzeźby
i chętnie popatrzę np. jak pracują malarze, jak budują
głębię obrazu. Może takie miejsce pomogłoby w promowaniu
sztuki wśród mieszkańców, zachęciłoby ich
do oglądania, interesowania się lokalnymi artystami.
A z drugiej strony, dla artystów możliwość pokazania
swoich prac też jest ważna, nakręca ich do dalszej działalności.
SMW: Czy planuje pan kolejne kroki artystyczne?
KP: Chciałbym spróbować sił w dłuższych formach literackich,
myślę o wierszach, o prawdziwej poezji.
SMW: Życzę spełnienia tych planów oraz kolejnych
wystaw i spotkań literackich w Łomiankach.
![[C] www.lomianki.info](pictures/3944-1120159200211301001447035560.jpg)
![[C] www.lomianki.info](pictures/3944-1120159250573526001447035565.jpg)
![[C] www.lomianki.info](pictures/3944-1120159300423344001447035570.jpg)
KOMENTARZE UŻYTKOWNIKÓW www.LOMIANKI.INFO
Komentarze zamieszczane na portalu są opinią użytkowników.
Nie dodano jeszcze komentarzy do tego artykułu. Bądź pierwszy!
DODAWANIE NOWYCH KOMENTARZY CZASOWO NIEDOSTĘPNE Z PRZYCZYN TECHNICZNYCH
|