Prawo, podroże, pasje...
2016-08-04
KOMENTARZE: 0
Najciekawszych ludzi poznajemy przypadkiem. Do Lemon Tree
wybrałam się na opowieść i pokaz zdjęć z Kolumbii, zaintrygowana
historiami o kartelach, nielegalnych interesach, Medellín, no i rzecz
jasna – o kawie. A tymczasem, usłyszałam historie o kraju pełnym
kontrastów, kolorów i ciekawych ludzi. A przede wszystkim zobaczyłam
podróżnika zanurzonego w swojej pasji, który mówi o sobie, że jest
„wciąż głodny świata”. Czy to jeszcze pasja czy już uzależnienie?
Poznajcie Tomasza Michalskiego – mieszkańca Łomianek, podróżnika.
Sylwia Maksim-Wójcicka: Kim jesteś,
kiedy nie podróżujesz?
Tomasz Michalski: Radcą prawnym,
który właśnie zrezygnował z zawodu.
SMW: Jak to zrezygnował?
TM: Złożyłem wniosek o wykreślenie
z ewidencji radców prawnych. 10 lat
pracowałem jako prawnik, 4 jako radca
prawny. Nadal jestem prawnikiem, mogę
robić sto różnych rzeczy związanych
z prawem, ale nie mogę na przykład
nikogo reprezentować przed sądem.
Będąc większą część roku w podróży nie
mogłem w pełni poświęcić się pracy zawodowej.
Dokonałem życiowych wyborów
i zobaczymy co przyniesie los.
SMW: Kapuściński w „Podróżach z Herodotem"
napisał, że „istnieje coś takiego
jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj
choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej".
Dopadła i ciebie ta choroba?
TM: Najprawdopodobniej tak, chociaż
zaczęło się niewinnie. Kolega zaproponował
mi wyjazd do Zakopanego. „Chodź,
pojedziemy w góry" powiedział. No i zobaczyłem
Tatry, zacząłem chodzić coraz
dalej, wybierać trudniejsze trasy. Wracając
z jednego wyjazdu już planowałem
następny. Jak to inaczej nazwać? Ludzie
mają różne uzależnienia, od zakupów,
alkoholu, nikotyny, o innych nie wspomnę.
Podobnie bywa z podróżowaniem.
Wpadasz w to po uszy razem z pozytywami
i negatywami, praca przestaje być
najważniejsza, jest narzędziem do zdobycia
środków na kolejny wyjazd.
SMW: Dlaczego to robisz?
TM: Bo mam mentalność sportowca.
Do życia potrzebuję adrenaliny. Całą
młodość grałem w piłkę nożną. Trzy tygodnie
przed egzaminami na AWF złapałem
kontuzję i wszystko się skończyło.
Potem był tenis, wspinaczka. Zrobiłem
kursy instruktorskie. A teraz jeżdżę po
świecie. W ciągu ostatnich 12 miesięcy
byłem w Hiszpanii, Portugalii, na Węgrzech,
w Rumunii, Panamie, Francji,
Kolumbii, Maroko i Grecji. I spłukałem
się kompletnie. Dlatego mówię, że to jest
uzależnienie.
SMW: Porozmawiajmy o pozytywach
i negatywach.
TM: Podróżowanie uczy prawdziwego
życia. Jeśli pojedziesz do obcego kraju
bez przewodnika, często bez znajomości
języka i sprawdzisz się, pomyślisz sobie:
„Kurcze, dałem radę tu, dałem radę tam,
w Kolumbii, Kosowie, Iranie, to tutaj,
Polsce, nic mnie nie dotknie, żaden
problem życiowy, bo ja już swoje przeżyłem".
Gdzieś w środku wzmocniłem się
i jeśli zdarzy się problem to też dam radę,
bo świadomość pamięta, że poradziłem
sobie w gorszych sytuacjach. Poza tym
nabrałem dystansu do tego co widzę,
np. do polityki. Widzę jak różny jest świat,
problemy tutejsze wydają się mniej istotne,
bo wiem, że gdzieś tam miliony ludzi
pracują za dolara, nie mają czystej wody
do picia i w zasadzie żadnych perspektyw.
To czym mam się przejmować?
SMW: Czy masz szczęście?
TM: Myślę, że to jest najważniejsze
w tak zwanym podróżowaniu. Nie miałem
nigdy poważniejszych problemów.
Nie rozchorowałem się, nikt mnie nie
okradł. Często przemieszczając się pojawia
się nagle samochód i podwozi nas
do celu podróży. Szczęście to podstawa.
Ale jak człowiek ma za wiele szczęścia,
to czasem zapomina o rozsądku i np.
wynajmuje pokój w hotelu w najniebezpieczniejszej
dzielnicy miasta, jak zdarzyło
nam się w kolumbijskiej Bogocie.
SMW: Gdzie byłeś do tej pory?
TM: Różne miejsca, np. Albania, Serbia,
Bośnia, Macedonia, Słowenia, Chorwacja,
Grecja, Portugalia, Hiszpania,
Włochy, Kreta, Sardynia, Norwegia, Iran,
Gruzja, Armenia, Panama. Aha, jeszcze
z namiotem za kołem podbiegunowym.
SMW: Iran to spora dawka adrenaliny...
TM: Jest niesamowity. Kiedy planowaliśmy
ten wyjazd, trudno było znaleźć
jakiekolwiek relacje innych podróżników,
a dziś to modny kierunek wypraw. Nawet
turystyczne biura podróży organizują
tam wycieczki. Pomimo stereotypowych
opinii, to jeden z bezpieczniejszych kierunków,
oczywiście przy odpowiednim
zachowaniu i poszanowaniu tamtejszych
zwyczajów, choć bardzo męczący. Kiedy
tam wyjeżdżałem MSZ ostrzegał ofi cjalnie,
żeby nie planować wyjazdów do Iranu
i Maroka. Oczywiście nie zrezygnowałem.
SMW: A Maroko?
TM: Do Maroka pojechałem żeby pochodzić
po górach. Przeżyłem tam koszmarne
załamanie pogody, ciężkie 3 dni
w śniegu i deszczu. Wiedziałem, że trzeba
się natychmiast wydostać, co nie było łatwe,
bo śnieg topniał, podnosił się poziom
rzek, trzeba było skakać po kamieniach.
Zdarzyło się, że nie doskoczyłem i przez
kilka godzin szedłem cały mokry. Potem
zmiana pogody, słońce niemiłosierne.
Poparzyło mnie, skóra schodziła płatami.
Były momenty gdy chciałem po prostu
wrócić do domu, myślałem „dość, kupuję
bilet i wracam", ale potem zamawiałem
coś do jedzenia i jakoś kryzys mijał.
Dałem radę i jechałem jeszcze dalej. Tak
jak Jacek Pałkiewicz, który postanowił
przepłynąć ocean w szalupie ratunkowej,
mając ze sobą jedynie kompas. Zmagania
z żywiołem całkowicie go wyczerpały,
doskwierała samotność, wyczerpanie,
orki. Kiedy po kilkudniowym sztormie
już prawie umierał, spotkał statek, który
chciał go zabrać. Wahał się, ale ostatecznie
pozostał w szalupie, nie poddał się,
wytrwał w swoim postanowieniu osiągnięcia
celu.
SMW: A co jest twoim celem? Z czym
chciałbyś wracać z każdej podróży?
TM: Do tej pory jeździłem głównie dla
siebie, żeby oglądać, poznawać, poczuć.
Ale kiedy człowiek wiele już widział, to
przestaje się zachwycać każdą górą czy
wodospadem. Ciekawe stają się historie
zwykłych ludzi. I to chciałbym przywozić.
Chciałbym pojechać do Kosowa,
Afganistanu czy Kurdystanu i zrobić
z tego reportaż.
SMW: Czyli reporterka wojenna?
TM: Raczej powojenna. Ludzie zasługują
na prawdę, i na to, żeby usłyszeć ją
w sposób przystępny. Taki np. Iran, „imperium
zła", ale kto zna genezę tej opinii,
historię Iranu?
SMW: Kapuściński w „Szachinszach" dobrze
to opisał.
TM: A Bałkany? Mam o tamtej wojnie
zdanie odmienne od tego, co się w gazetach
pisało. Znany jest tylko czarno-biały
przekaz jednej strony. A ja chciałbym
pokazać drugą stronę tych zdarzeń,
opisać „drugie dno". To trudne, bo grozi
oskarżeniem o oszołomstwo.
SMW: Jak w teoriach spiskowych.
TM: Człowiek słyszy o tych różnych wydarzeniach,
spiskach, zamachach, na
przykład o Maroku, że to niebezpieczny
kraj, lepiej tam nie jechać, bo ludzie
agresywni. A rzeczywistość jest inna.
W krajach muzułmańskich jest zupełnie
inaczej niż w Europie, nie ma przemocy
na ulicach. Twierdzę tak na podstawie
własnych obserwacji. A tymczasem
w Europie, na niektóre ulice Paryża czy
Brukseli nie chciałbym sam wychodzić.
SMW: Funkcjonuje wiele stereotypów
dotyczących bezpieczeństwa w państwach
muzułmańskich i nie myślę tu
jedynie o obszarach zajętych przez ISIS,
to zupełnie inna skala problemu. Trudno
jednak dziwić się ludziom, że nie chcą
wyjeżdżać na wakacje do Tunezji czy
Egiptu, bo relacje medialne są jednoznaczne.
TM: Odkąd powstało ISIS zamachy organizowano
głównie w miejscach turystycznych
po to właśnie, żeby zmniejszyć
skalę turystyki. W 2010 r. Egipt miał 14,7
mln turystów, a w 2013 już tylko 9,5 mln.
Widać efekt prawda? Marzy mi się Jemen,
ale trzeba być odpowiedzialnym,
to jest po prostu niebezpieczne.
SMW: Reportaże są coraz popularniejsze,
wychodzą coraz ciekawsze książki.
Jest coraz więcej programów podróżniczych
i fi lmów, ale trzeba mieć kontakty,
przetarte ścieżki, żeby móc to potem wydać.
Dasz radę?
TM: Na razie nie planuję nic konkretnego.
Muszę zebrać materiał, a później zobaczymy.
Mam dobry kontakt z ludźmi, wynikający
z doświadczenia prawniczego,
potrafi ę w gąszczu spraw nieistotnych
w usłyszanej historii odnaleźć konkret.
SMW: No i znasz języki, co jest bardzo
ważne. Świetnie mówisz po hiszpańsku
i angielsku.
TM: Hiszpański tak, ale w Ameryce. Na
Bałkanach trzeba znać serbski, żeby
rozmawiać z mieszkańcami, usłyszeć
ciekawe historie. Staram się poznać,
przynajmniej częściowo, język odwiedzanego
kraju. Gdy na pytanie „kiedy
wyjeżdżasz?" odpowiadasz „jutro", bo
wiesz jak powiedzieć „jutro" w tym języku,
to o wiele przyjemniej spędzisz czas.
Nie zawsze jest to łatwe, np. przy nauce
arabskiego.
SMW: Jak widać trzeba uczyć się języków.
Wracając do podróży, planujesz
dokładnie każdy dzień?
TM: Ważna jest wiedza, co jest istotne
i co warto zobaczyć. Nie planuję każdego
dnia, biorę co przyniesie los, dzień,
w zależności od pogody i sytuacji. Często
dzieje się tak, że wybierasz się na
południe, a ostatecznie lądujesz na północy.
To jest właśnie najpiękniejsze, ta
nieprzewidywalność.
SMW: Najbliższe kierunki albo największe
marzenia?
TM: Jemen. Jest tam kilka najstarszych
miast. Jeszcze Wenezuela, która jest podobno
najpiękniejszym krajem świata.
No i Pakistan, chociaż na razie chyba
nie odważyłbym się tam pojechać ze
względu na talibów. Najbliższe plany to
Serbia, Kosowo i Kurdystan.
SMW: Dziękuję za rozmowę, czekam na
Twoje relacje, najlepiej w postaci reportażu
albo książki.
TM: Ja również dziękuję.
![[C] www.lomianki.info](pictures/4105-1020164530683280001475540753.jpg)
KOMENTARZE UŻYTKOWNIKÓW www.LOMIANKI.INFO
Komentarze zamieszczane na portalu są opinią użytkowników.
Nie dodano jeszcze komentarzy do tego artykułu. Bądź pierwszy!
DODAWANIE NOWYCH KOMENTARZY CZASOWO NIEDOSTĘPNE Z PRZYCZYN TECHNICZNYCH
|