www.LOMIANKI.INFO – LOMIANKOWSKI INFORMATOR SPOŁECZNO-KULTURALNY

www.LOMIANKI.INFO
ŁOMIANKOWSKI INFORMATOR SPOŁECZNO-BIZNESOWY

Łomiankowska minipowieść – odc. 4

Przeczytaj CZWARTY ODCINEK łomiankowskiej minipowieści i dopisz w komentarzach, lub wyślij na piszemy@lomianki.info swoje pomysły, ciąg dalszy historii!

Serdecznie dziękujemy za Wasze pomysły po opublikowaniu POPRZEDNICH ODCINKÓW. Czekamy na więcej!
Kontynuujcie wątki, twórzcie nowe. Decydujcie o dalszym ciągu wydarzeń.


***

Działo się coś dziwnego – Artur to czuł, chociaż w duchu usiłował wszystko racjonalniewytłumaczyć. Skoro truchło śmierdziało, ktoś je musiał oprócz niego i Krąża zauważyć. Powiedzmywyczuć. Jeśli tak się stało, prawdopodobnie ten ktoś albo sam zadziałał, albo zgłosiłsprawę Straży Miejskiej.
I to musiało spowodować, że makabryczne szczątki zniknęły. Bo zniknęły.
Artur zdjął kurtkę i w ślad za Luną wszedł do pokoju. Musiał mieć dziwną minę, bo Anetaod razu zorientowała się, że coś jest nie tak.
– Co się stało Arturku? Co cię trapi?
– A wiesz, to jest dziwna sprawa w sumie. Pamiętasz to rozszarpane zwierzę, które Lunawczoraj znalazła?
– Oczywiście pamiętam, że coś znalazła, ale sam wiesz, że nie wiem, co to było, bo tam niezaglądałam. Chyba bym umarła…
– No właśnie i wiesz…
– Tak?
– To zniknęło. Padliny nie ma, ale coś mi tu śmierdzi.
– Widocznie smród jeszcze nie wywietrzał.
– Nie, nie. Mówię w przenośni. Śmierdzi mi ta cała sprawa. To znaczy, może i ktoś powiadomiłStraż i oni się tym zajęli, ale no nie wiem… Coś byśmy zauważyli. Rozumiesz, jakąśakcję, ktoś by gadał w sklepie i w ogóle. A tu cisza, tylko te resztki zniknęły…
– No to zadzwoń na Straż i się zapytaj. Chyba ci powiedzą jakby co. A to jest obywatelskapostawa. Trzeba zgłaszać takie sprawy i ogólnie trzymać rękę na pulsie.
To nic, że zniknęło, ale nie wiesz dokładnie, co tam było. Oby to byli kłusownicy… A jeślito poćwiartowany człowiek?
– Przesadzasz, to na pewno były zwierzęta. Widziałem. Krąż też zresztą.
– Mówiłeś, że on nie widział. Podczas biegania czuli tylko smród.
– No tak. Racja. Ale to na stówę były zwierzaki.
– Zadzwoń do Straży Miejskiej. Nawet jeśli to tylko zwierzę. Może jakiś drapieżnik pojawiłsię w puszczy. Trzeba ludzi ostrzec. Tyle osób chodzi na spacery, czasem samotnie.
– Pukną się w głowę. Ci strażnicy, jak im opowiem. Wariata będę strugał?
– Myślisz, że ludzie nie dzwonią do nich z dziwnymi sprawami? No przestań! Zgłoś anonimowo.
– Tak się chyba nie da.
– Mam zadzwonić? Gdzie masz komórkę?
– Dobra, już dobra.

***

– Straż miejska, dzień dobry.
– Jeszcze raz, proszę powtórzyć. Jaka ulica?
– Kiedy pan to widział?
– I mówi pan, że zniknęło?
– Mam prośbę. Czy mógłby pan do nas przyjechać? Proszę się nie denerwować. Takie zgłoszeniasą bardzo ważne. Musimy spisać dokument i dokładnie wszystko zbadać.
– Dziękuję, zapraszam na Warszawską.

***

Przemek i Sebastian zaprzyjaźnili się w szkole policyjnej. Nie od razu na siebie wpadli, a jakjuż się poznali, nie stali się natychmiast przyjaciółmi, czy nawet kolegami. Każdy z nich miałinne aspiracje, dla każdego wstąpienie do policji miało inne znaczenie i nastąpiło z różnychpowodów.
Sebastian chciał się wyrwać ze swojego gnuśnego, popegieerowskiego sioła, zaś Przemekmiał dosyć małomiasteczkowych klimatów. Jeden łaknął świata, a drugi wielkiego świata,z tego powodu Przemek był gotów porwać się ze smartfonem na słońce, a drugi do tego celuwybrałby raczej motykę. W przedziwny sposób jednak się uzupełniali i razem stanowili całkiemzacny duet. Był tylko jeden problem – ciężko akceptowali fakt, że wstępując do policji,organizacji zhierarchizowanej, w której obowiązuje zasada realizacji rozkazów przełożonych,będą musieli tych rozkazów słuchać. I się do nich stosować…
Dlatego, po wyraźnym zakazie myszkowania w ruinach Przeciwatomowego Centrum Dowodzeniai po pełnym sarkazmu podsumowaniu Przemka, na moment zapadła pełna dezaprobatycisza, komicznie spuentowana przez dzięcioła, który wbił się w pobliskie drzewoz energią młota udarowego.
– Jesteś dzięcioł, wiesz Przemek?
– Niby dlaczego, rozumiesz? – zaperzył się umundurowany młodzieniec.
– Bo niby kto nas skontroluje? Mamy dwie godziny patrolu, tak? I pewnie kilka wywołań.
Ale poza tym, mamy chodzić i patrolować, tak? Filować, czy nic się nie dzieje niezwykłego,tak? No to będziemy to robić, tylko bardziej na terenie i bardziej w środku.
– Ale… No zabronił wyraźnie, rozumiesz? Nie wolno…
– A co? Doniesiesz na mnie?
– Chyba żartujesz, ale…
– Żadne „ale” – ty sobie popatrzysz i popatrolujesz tu i tam. – Sebastian ogólnie wskazałręka krzaki i górkę obok ruin tysiąclatki, w której kiedyś zamaskowano bunkier dowodzenia.
– A ja sobie popatrzę tam! – tym razem celem wskazującego palca Seby był ziejący ciemnościąotwór w pagórku.
– Nie ma opcji, rozumiesz. – Przemek był wyjątkowo stanowczy – Nie pójdziesz tam sam!
– Aha? A niby jak mnie powstrzymasz?
– Wcale nie zamierzam cię powstrzymywać, rozumiesz? Właź, gdzie chcesz. Ale ja idęz tobą…
– Rozumiem! Zamierzasz nie wykonać rozkazu.
– Tak właśnie sobie pomyślałem, rozumiesz, szczególnie, że nie sądzę, że na mnie doniesiesz.Finałem tej deklaracji nie mogło być nic innego jak „górna piątka”, po której nastąpił jeszcze„żółwik”.
– A jakby dowódca się pytał, to sobie chodzimy po lesie.
Funkcjonariusze wyciągnęli latarki i weszli do pomieszczenia, przypominającego zrujnowanygaraż. Nie trzeba było stosować detektywistycznych metod Sherlocka Holmesa, żebynatychmiast zorientować się, kto tu wcześniej bywał. Paintballowcy, pijaczki, miłośnicyognisk i kochankowie, wyraźnie dbający o świadome macierzyństwo.
Było brudno, wszędzie walało się mnóstwo śmieci i dodatkowo strasznie śmierdziało. Napewno odchodami, ale chyba jeszcze czymś.
Z pewnością byłoby lepiej, gdyby Sebastian z Przemkiem zastanowili się, czy potężny żelbetonowykorpus bunkra pozwoli kontaktować się przez krótkofalówkę.
Z chwilą gdy weszli do obiektu, łączność z nimi urwała się jak przecięta nożem.

***

– Idziesz ze mną, czy zostajesz w aucie?
– Chyba zostanę, ja przecież nic nie widziałam… O czym mam im mówić? Poza tym todziwne, że facet przychodzi z żoną, nie sądzisz?
– Dlaczego? Ale mniejsza z tym. Postaram się wrócić jak najszybciej. – Artur ciągle walczyłw myślach ze sobą. Z jednej strony chciał wierzyć racjonalnym argumentom, z drugiej targałanim intuicja. Zresztą wiedział już, że Straż Miejska o niczym nie wiedziała, skoro prosili goo zgłoszenie.
Aneta odprowadziła Artura wzrokiem do drzwi, wzięła głęboki wdech i zastygła. Zza budynkuwyszedł Krzysztof. Położyła rękę na piersiach i w pierwszej chwili chciała skulić sięi schować pod deską rozdzielczą.
– Ale jestem głupia! – pomyślała. – I dlaczego dopiero teraz przyszło mi to do głowy –przecież to nie może być on! Choć to on właściwie… Dokładnie tak wyglądał tamtego lata. Aledzisiaj powinien być piętnaście lat starszy. I siwych włosów więcej. Albo właściwie włosówmniej.
Krzysztof skręcił w jej stronę. W jednej chwili wyskoczyła z samochodu, zatrzasnęła drzwii zaczęła równym krokiem iść prosto na niego. Facet przyspieszył kroku, jej serce waliło jakoszalałe. Zaraz go minie, a może wszystko się rozpłynie… Zrównali się i Krzysztof złapał jąlekko za ramię. Kiedy z popłochem spojrzała mu w oczy…
– Nie zamknęła pani auta – powiedział spokojnie, zupełnie obcym jej głosem.

***

KOMENTARZE UŻYTKOWNIKÓW LOMIANKI.INFO

Komentarze zamieszczane na portalu są opinią użytkowników.

4 komentarze

  1. max l.

    Fajnie napisane, ale trochę mi brakuje akcji. Chyba musicie „napiąć” sytuację.

    0
    0
    Odpowiedz
  2. Kamil

    Oczekuję na następną cześć, na rozwój fabuły. Przydałoby się coś spektakularnego 🙂

    0
    0
    Odpowiedz
  3. entomol

    Ja nie oczekuję spektakularnego, dla mnie jest ok. Ale odcinki mogłyby się ukazywać częściej 🙂

    0
    0
    Odpowiedz
  4. Upiorny Jurek

    Kiedy następny odcinek? Kiedy następny odcinek? Kiedy następny odcinek? Kiedy następny odcinek? Kiedy następny odcinek? Kiedy następny odcinek? Kiedy następny odcinek?

    0
    0
    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *