www.LOMIANKI.INFO – LOMIANKOWSKI INFORMATOR SPOŁECZNO-KULTURALNY

www.LOMIANKI.INFO
ŁOMIANKOWSKI INFORMATOR SPOŁECZNO-BIZNESOWY

Zmarła Ewa Cieślińska – działaczka społeczna, łomiankowska radna, sekretarz SP w Dziekanowie Leśnym

Zmarła Ewa Cieślińska, łomiankowska działaczka społeczna i opozycyjna, radna Rady Miejskiej, wieloletnia sekretarz Szkoły w Dziekanowie Leśnym.

Ewa Cieślińska w latach 1994-1998 była radną Rady Miejskiej w Łomiankach II kadencji pracując w komisji społecznej i rewizyjnej. Wcześniej angażowała się politycznie po stronie opozycji w działania Komitetu Obywatelskiego Solidarność w Łomiankach. Współtworzyła łomiankowskie struktury Unii Wolności.

Przed przejściem na emeryturę zawodowo była związana przez wiele lat, jako sekretarz, ze Szkołą w Dziekanowie Leśnym. Wcześniej  od roku 1984 pracowała w: Zbiorczej Szkole Gminnej Łomianki, Szkole Podstawowej w Łomiankach oraz w łomiankowskim urzędzie w Zespole Ekonomiczno-Administracyjnym Szkół i Inspektoracie Oświaty i Wychowania w Łomiankach.

* * *

Prywatnie była niezwykle ciepłą, cierpliwą osobą, udostępniającą prywatną przestrzeń dla młodych ludzi do wyrażania własnych ekspresji, poszukiwania własnej drogi – za co szczególnie Pani Ewie dziękuję.

Maciek Moraczewski / redakcja@lomianki.info

 

 


Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Ewą Cieślińską, który przeprowadziła Sylwia Maksim-Wójcicka i który ukazał się we wrześniu 2014 roku na łamach ŁOMIANKI.INFO.

 

4 czerwca 1989 roku w Łomiankach


ŁOMIANKI.INFO: Jak pani wspomina przygotowania do 4 czerwca 1989 roku?

Ewa Cieślińska: Działalność opozycyjna w Łomiankach przed 1989 rokiem istniała, ale głównie angażowały się w nią rodowite rodziny łomiankowskie, tzw. starzy mieszkańcy żyjący tu od pokoleń. Osiedle Baczyńskiego zaś zasiedliły na początku lat 80-tych młode rodziny – między innymi my – często z małymi dziećmi, w większości dopiero przybyłe do Łomianek. Ponieważ byliśmy młodzi, znaleźliśmy się w nowym środowisku, trudno było na początku rozpoznać, kto działa w podziemiu. Dopiero powoli, m.in. w trakcie wspólnych pobytów na podwórku, pilnowania bawiących się dzieci – relacje sąsiedzkie były bliższe, bardziej bezpośrednie niż obecnie, podwórka tętniły życiem – poznałam osoby zaangażowane w działalność opozycyjną.
Spędzaliśmy dużo czasu na rozmowach, czasem docierały do mnie nielegalne wydawnictwa, gazetki, filmy np. „Łowca jeleni”, „Przesłuchanie”, które starałam się dalej rozpowszechniać. Jednak nie byłam w głównym nurcie działań opozycyjnych.
Dopiero Okrągły Stół spowodował wybuch nadziei, że może jest szansa na zmianę i wywołał większe zaangażowanie się w przygotowania do wyborów. Moja znajoma powiedziała mi wówczas „chodź z nami, poznasz porządnych ludzi”, no i poszłam.
Zaangażowałam się w ruch wyborczy, nie byłam nikim ważnym, zajmowałam się drobnymi pracami, jak wieszanie plakatów, roznoszenie informacji o spotkaniach.

Ł.I: Jak docieraliście do ludzi z informacją o kandydatach?

Ewa Cieślińska: W salce przy kościele św. Małgorzaty, tu gdzie teraz jest księgarnia, organizowaliśmy spotkania z kandydatami Komitetu Obywatelskiego Solidarność, m.in. z panią Anną Radziwiłł.
Warunki były spartańskie, ale przychodziły tłumy. Atmosfera podczas tych spotkań i w całym okresie przedwyborczym była radosna, ludzie przestali się bać, ale też nie atakowali siebie w tak absurdalny i drastyczny sposób jak teraz.
Poza tym Łomianki były oklejone plakatami z Wałęsą. Oczywiście ani nie było tak dużo słupów informacyjnych jak teraz, ani nie mieliśmy aż tylu plakatów, ale mimo wszystko były one wszędzie widoczne. Informacja o spotkaniach przedwyborczych była wieszana na przystankach, ogłaszana w kościele i przekazywana „z ust do ust”.

Ł.I: A jak reagowała na wasze działania druga strona?

Ewa Cieślińska: To było dosyć śmieszne, bo przez cały przedwyborczy okres wisiały głównie plakaty Komitetu Obywatelskiego i dopiero na jakieś dwa dni przed wyborami pojawiły się plakaty drugiej strony, czyli PZPRu. Były porządne, sztywne, podklejane na płytach. Bałam się, że nas zakleją, ale nie – wieszali je tak, aby naszych nie zasłonić.

Ł.I: Wierzyła pani w zwycięstwo?

Ewa Cieślińska: Czułam niepewność. Nikt nie wiedział, jak to się skończy, że „oni” naprawdę odpuścili. I bardzo łatwo jest dziś opowiadać, że wiadomo było jaki będzie finał. Wówczas czuliśmy inaczej, żyliśmy w niepewności, bo nadal mieliśmy w pamięci stan wojenny, wydarzenia w Czechosłowacji, baliśmy się wojsk radzieckich, które były w Polsce.
Ten czas pomiędzy Okrągłym Stołem a 4 czerwca też był pełen obaw, które minęły tak naprawdę dopiero w momencie wyboru Tadeusza Mazowieckiego na premiera.

Ł.I: Jak wyglądał dzień wyborów, czyli 4 czerwca?

Ewa Cieślińska:Przede wszystkim nie było ciszy wyborczej. Mogliśmy więc do samego końca przekazywać ludziom informacje. Na chodnikach, przy wszystkich punktach głosowania i w ważnych miejscach Łomianek, ustawiliśmy stoliki informacyjne. Pełniłam rano dyżur niedaleko kościoła, a potem niedaleko Domu Kultury, oraz obok Fabryki Wyrobów z Proszków Spiekanych (obecne Polmo Łomianki).
Cały dzień podchodzili do nas ludzie, pytali o zasady głosowania, o nazwiska. Zostaliśmy do tej funkcji wcześniej przygotowani. Z Niespodzianki (kawiarni na pl. Konstytucji w Warszawie, gdzie w 1989 r. mieścił się komitet wyborczy Solidarności – przyp. red.) dostaliśmy upoważnienia do prowadzenia agitacji, legitymacje, ulotki i słynne ściągi pokazujące jak głosować. Przeszliśmy też szkolenie jak rozmawiać z milicją, co nam wolno, a czego nie powinniśmy robić. Głównie chodziło o nasze bezpieczeństwo, bo nie było wiadomo, jak ówczesna władza zareaguje.
Kiedy ogłoszono wyniki wyborów, poczuliśmy euforię, szczęście zwycięstwa, jakiego potem już chyba nie zaznałam, ale też chwilowy przestrach, co teraz będzie, czy nie unieważnią wyborów, czy nie stanie się coś złego, jak zareagują przegrani.

Ł.I: Co z tamtego czasu uznaje Pani za najważniejsze, warte zapamiętania?

Ewa Cieślińska: Przede wszystkim atmosfera radości, nadziei, pewność, że mamy rację. Ludzie uśmiechali się do siebie, do wyborów poszły tłumy, może nie wszyscy – frekwencja ogólnopolska wyniosła ok. 62%, ale w Łomiankach była wyższa – lecz większość.

Ł.I: Potem przyszło zbiorowe rozczarowanie?

Ewa Cieślińska: Nigdy tak nie uważałam i na tego typu retorykę jestem odporna. Nie jest możliwe, żeby nagle przeskoczyć sto lat, naprawić wszystko od razu.
Poza tym nie jest tak, jak niektórzy usiłują nam wmówić, że wszystko jest źle.
W Łomiankach też potem nastąpiły pewne podziały, które widać było już przy pierwszych wyborach samorządowych. Część osób działająca w Komitecie Obywatelskim przeszła wówczas do innych komitetów wyborczych. Wtedy, rok po 4 czerwca, znaczek Solidarności nie oznaczał już pewnej wygranej. W uproszczeniu można tłumaczyć to np. szokiem po reformach Balcerowicza.
Zmieniły się media, informacje o tym co działo się w kraju docierały szybciej, nie było cenzury, to co było głośniejsze stawało się bardziej przekonujące dla dużej części ludzi. Panowało przekonanie, że państwo dysponuje zasobami, które teraz zostaną wykorzystane. Okazało się, że tych zasobów nie było, państwo stało na progu bankructwa, ale ludzie w to nie wierzyli.
Ja wierzyłam, że będzie lepiej, przestaliśmy się bać, dostałam paszport. I nie chodziło o to, że od razu wyjadę – raczej o to, że mogę, jeśli tylko zechcę – nie muszę jechać, ale w każdej chwili mogę.

Ł.I: Bardzo dziękuję za rozmowę.

KOMENTARZE UŻYTKOWNIKÓW LOMIANKI.INFO

Komentarze zamieszczane na portalu są opinią użytkowników.

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *