www.LOMIANKI.INFO – LOMIANKOWSKI INFORMATOR SPOŁECZNO-KULTURALNY

www.LOMIANKI.INFO
ŁOMIANKOWSKI INFORMATOR SPOŁECZNO-BIZNESOWY

Wspomnienia

Kontynuuję spacer przedwojenną ulicą Warszawską, zakończony w listopadowym numerze przy drewnianym budynku szkoły.

Budynek szkolny, zwrócony frontem do ulicy Warszawskiej, zbudowany był z drewna. Na piętrze mieszkał kierownik. Wejście do budynku znajdowało się po lewej stronie, na środku był szeroki korytarz, a po obu stronach mieściły się sale lekcyjne. Na korytarzu odbywały się ćwiczenia gimnastyczne. Wokół szkoły było obszerne pole, które służyło jako boisko do piłki nożnej, siatkówki i szczypiorniaka (piłki ręcznej).

Kierownik raz na kwartał sprowadzał łaźnię parową na kołach, w której każde dziecko mogło się wykąpać. Z jednej strony łaziennego powozu wchodzili chłopcy, a z drugiej dziewczęta. Taka kąpiel zapobiegała wszawicy. Wykąpane dzieci czuły się czyste i zdrowe. Trzeba pamiętać, że w tamtych czasach nie w każdym domu była przestrzegana higiena.

Po bitwie pod Łomiankami 2122 września 1939 r., okupant zamienił szkołę na szpital polowy.

W sąsiedztwie szkoły stały dwa budynki mieszkalne Eustachego Rykowskiego zwanego „Estkiem”. W pierwszym drewnianym (już rozebranym) znajdowały się mieszkania pracowników garbarni. Drugi – murowany, ustawiony wzdłuż ul. Warszawskiej, stoi do dziś. W podwórku znajdowała się murowana piekarnia i zabudowania gospodarskie. W budynku drewnianym mieścił się magiel ręczny, z którego za niewielką odpłatnością korzystały łomiankowskie gospodynie. Opłata była naliczana od wymaglowanego worka bielizny. Magiel przeżywał prawdziwe oblężenie w dni przedświąteczne oraz w każdą sobotę.

„Estek”, czyli Eustachy Rykowski, zajmował się śrutowaniem zboża na tzw. „razówkę”. Gospodynie używały razówki do pieczenia chleba domowym sposobem na podkładzie z liści chrzanowych. Rykowski wydzierżawił piekarnię żydowi Janklewiczowi, który zatrudniał wykwalifikowanych polskich piekarzy z terenu Łomianek. Produkował smaczne pieczywo: chleb, bułki, ciasta, chałki. Dostarczał chleb do okolicznych sklepów oraz pobliskich wiosek. Pieczywo sprzedawał również na miejscu, w lokalu, w którym obecnie jest apteka. Sam Janklewicz mieszkał wraz z rodziną obok sklepu. Kiedy wybuchła wojna, produkcja pieczywa została przerwana. Po wkroczeniu Niemców wznowił produkcję z nakazu okupanta. Wypiekał pieczywo do czasu wywiezienia ludności żydowskiej do obozu zagłady. Budynki Eustachego Rykowskiego przetrwały wojnę obronną 1939 r. oraz okupację i stały do czasów współczesnych. W marcu 2007 r. drewniany budynek przy ul. Warszawskiej wraz z zabudowaniami gospodarczymi został rozebrany i powstało w tym miejscu osiedle domów jednorodzinnych. Pozostała piekarnia i budynek przy ul. Warszawskiej. W budynku tym mieszkały nauczycielki Irena oraz Janina Wojtkiewiczówny. Obie poległy w 1944 r. trafione pociskiem artyleryjskim Armii Sowieckiej, która ostrzeliwała z terenu Pragi szosę w rejonie Burakowa i Lasku Młocińskiego. Drogą tą poruszali się uciekinierzy i wysiedleńcy niemieccy.

Obok posesji Rykowskiego zamieszkiwała rodzina Adama Nosarzewskiego. Właściciel gospodarstwa był człowiekiem bardzo oczytanym, aktywnym społecznikiem. Poza prowadzeniem gospodarstwa wykonywał usługi transportowe na rzecz ludności żydowskiej, zwłaszcza tej, która posiadała sklepy i zakłady produkcyjne. Własnym pojazdem konnym przewoził zakupione towary z Warszawy. Adam Nosarzewski przed 1939 r. odbył służbę wojskową i uczestniczył w przewrocie majowym. Podczas wojny został powołany do wojska brał udział w walkach w okolicach Mławy, a następnie w twierdzy Modlin. Kiedy przyszła okupacja, prowadził wraz z małżonką Martą własne gospodarstwo produkcyjne. Budynki przetrwały działania wojenne i istniały do lat 90. Obecnie znajdują się tam domy mieszkalne.

Obok gospodarstwa Nosarzewskiego był budynek Andrzeja Kąkolewskiego, z zawodu radcy prawnego. Budynek murowany, w kształcie prostokąta stał na rogu ulicy Warszawskiej i Wiślanej. Na piętrze znajdowała się 7klasowa szkoła podstawowa, w której się uczyliśmy do czasu wybudowania nowej szkoły. Przez budynek przechodziła sień. Do sal szkolnych przechodziło się po drewnianych schodkach. Budynek miał około 20 m długości i 10 m szerokości. Na parterze było kilka sklepów.

Od ulicy Wiślanej sklep spożywczo-przemysłowy Leonarda Guzowskiego, w którym sprzedawała jego żona Zofia. W podwórku było zaplecze handlowe, magazyny i stajnia. Guzowski miał własną platformę konną do przywozu towarów z hurtowni z Warszawy. Zatrudniał pracownika, który rozwoził towary do klientów. W sklepie Guzowskiego można było zaopatrzyć się we wszystkie towary spożywcze, produkty paszowe, zbożowe, mączne, smary, nafty, oleje oraz wyroby metalowe.

W latach 1936­1939 Guzowski uruchomił stację sprzedaży benzyn i olejów samochodowych. Stacja stała przed sklepem w odległości około 10 m. W głębi został zakopany dużej objętości zbiornik, w którym składowano benzynę. Leonard Guzowski był gorącym patriotą i bardzo aktywnie brał udział w życiu Łomianek. Małżeństwo Guzowskich miało jednego syna – Jerzego, który uczestniczył w Powstaniu Warszawskim, jako żołnierz Armii Krajowej „Grupy Kampinos”. Leonard Guzowski zginął od pocisku artyleryjskiego, który wpadł do domu przez okno i trafił go podczas spożywania posiłku.

Obok sklepu państwa Guzowskich znajdował się sklep z konfekcją lekką damską i wyrobami dziewiarskimi, którego właścicielem był pan Międzygórski. Po drugiej stronie mieścił się zakład fryzjerski Jaworowskiego. Wówczas nie było żyletek i wszyscy mężczyźni korzystali z usług fryzjera, chociaż raz w tygodniu. Do golenia używano wyłącznie brzytwy. Właściciel był również specjalistą od wyrywania zębów. Zakład fryzjerski czynny był także w niedzielę do godz.12. Jaworski jako jeden z lepszych fachowców w tym zawodzie wyszkolił kilkunastu młodzieńców na dobrych fryzjerów. Rodzice, którzy chcieli, aby ich syn zyskał dobry fach, najpierw musieli wpłacić umówioną sumę pieniędzy właścicielowi zakładu, podpisywali umowę i oddawali na naukę na około 3 lata.

Obok zakładu fryzjerskiego mieścił się zakład krawiecki, którego właścicielem był żyd Aron Słoń. Szył on na zamówienie: garnitury, kurtki, płaszcze, palta oraz wykonywał różne przeróbki krawieckie. Zatrudniał w zakładzie swojego brata Abrama Słonia. Rodzina ta podczas wojny została wywieziona do getta warszawskiego, niestety nie przeżyła.

Kolejny odcinek w następnym numerze.

Jerzy Regulski
Nasze Łomianki – nr. 11(75)2007

Wspomnienia

KOMENTARZE UŻYTKOWNIKÓW LOMIANKI.INFO

Komentarze zamieszczane na portalu są opinią użytkowników.

1 komentarz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *